Bloga zaczęłam pisać jesienią, więc od samego początku przygotowywanie zdjęć kosztowało mnie sporo wysiłku. Dni stawały się coraz krótsze, naturalnego światła, które do fotografowania jest idealne, ciągle brakowało. Aura nie sprzyjała wyjściom z aparatem i sesjom w plenerze. Dlatego teraz, gdy na brak światła i temperaturę za oknem nie mogę narzekać, staram się coraz częściej zbierać materiały do postów poza czterema ścianami. Dziś prezentuję Wam herbatę o wdzięcznej nazwie Letnia łąka, którą smakowałam i sfotografowałam właśnie na zielonej trawie w ciepły, słoneczny dzień.
Letnia łąka to bardzo bogata kompozycja dodatków z herbatą czarną. Wśród herbacianych listków można w niej znaleźć kandyzowane owoce (mango i ananas), suszone wiśnie i jabłka, miętę, dziką różę, nagietek, malwę i słonecznik. Susz pachnie słodko, miąższem owoców.
Po zaparzeniu mieszanki wrzątkiem przez kilka minut (polecam trzy, może cztery) owocowy aromat zastępują kwiaty, a potem ujawnia się gorzka nuta. Napój nabiera koloru typowego dla czarnych herbat. Przy próbowaniu herbaty ten kwiatowy zapach niemal wdziera się do nosa, podczas gdy na języku jest gorzko, może nawet odrobinę kwaskowato. Poznawczy dysonans.
Letnia łąka to niespójna mieszanka. Chyba zbyt wiele w niej dodatków, przez co całość się rozjeżdża, nie ma tu wiodącego smaku. Do popijania na co dzień, ale nie spodziewajcie się po niej zbyt wiele. W moim przypadku ratowało ją to, że każda herbata wypita na świeżym powietrzu smakuje lepiej ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.