wtorek, 2 września 2014

Teekanne Garden Selection. Wrzesień z Teekanne!



Z radością przyjęłam paczkę z herbatami, którą otrzymałam od firmy Teekanne. Herbaty tej marki już pojawiały się na moim blogu (tu i tu) i póki co mam z nimi same miłe skojarzenia, dlatego mam nadzieję, że degustacja nowych smaków dostarczy mi równie przyjemnych wrażeń. Przyznam szczerze, że zaczęłam od tych mieszanek, po których spodziewałam się, że najmniej przypadną mi do gustu, a te które raczej na pewno będą mi smakować, zostawiłam na koniec. I tak na pierwszy ogień wzięłam Garden Selection. Bez liści herbaty, kwiat czarnego bzu, cytryna - nie wróżyłam temu połączeniu dobrze. Myliłam się ogromnie!






Torebki z Garden Selection pachną zdecydowanie ziołowo z nieco słodką nutą. Wyraźnie widać, że zamknięto w nich różnokolorowe drobinki suszu. A skład jest zdecydowanie bogatszy niż to, co wywnioskowałam z grafiki na opakowaniu. Przedstawia się tak: jabłko, skórka pomarańczy i skórka cytryny, biały (!) hibiskus, listki słodkiej jeżyny, aromat czarnego bzu i sam czarny bez, dzika róża, lukrecja, kwasek cytrynowy i aromat cytrynowy. Sporo tego. A z mojego doświadczenia wynika, że im więcej składników, tym większa szansa na byle jaki smak...




Pudełka z herbatą Teekenne mają specjalne okienka, dzięki którym łatwiej jest wyjmować kolejne koperty. Aczkolwiek u mnie i tak wszystkie trafią od razu do herbaciarki ;)






Instrukcja parzenia z opakowania jest jak najbardziej adekwatna. Zanurzenie torebki we wrzątku przez ponad pięć minut, a nawet dłużej jest zasadne, w ten sposób otrzymujemy naprawdę dobrą herbatkę. Sam napar pachnie kwaskowato, cytrynowo, na szczęście ziołowy aromat się szybko ulatania. Napój jest bursztynowy, a przede wszystkim mętny, wydaje się gęsty. Uważam, że to dobrze świadczy o herbatce owocowej - jej składniki przechodzą do wody, stąd ten efekt. Smak? Właśnie. Zaskakująco dobry. Jestem pod wrażeniem. Orzeźwiający, a bardzo wyraźną nutą cytryny, przy tym odrobinę słodki. Po prostu bardzo przyjemny. Szczególnie po ostudzeniu. Pewnego rodzaju nowość dla mnie, stąd pewnie to zauroczenie, przyzwyczaiłam się do innych herbat owocowych (nie brakuje ich w archiwum bloga, a różnice między nimi nie były duże). Polecam!






Tym samym początek września z Teekanne wypadł niezwykle obiecująco! Gorąco zapraszam Was do śledzenia kolejnych postów o herbatach ekspresowych tej marki. Jednocześnie zapewniam Was, że na blogu nie zabraknie mieszanek liściastych i książek ;) Czyli w każdy możliwy sposób będę leczyć tęsknotę za latem...


2 komentarze:

  1. Z Teekane bardzo lubię Irish Cream oraz Royal Rum. Garden Selection widziałem na sklepowych półkach, teraz po Twojej degustacji i recenzji na pewno zakupię ten smak.
    pozdrawiam
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo lubię Irish Cream, kupuję ja od dawna:) A Royal Rum akurat jeszcze nie próbowałam, ale na pewno po nią sięgnę, jeśli polecasz.

      Usuń

Podpisz się, proszę.