środa, 22 stycznia 2014

Swietłana Aleksijewicz - Czarnobylska modlitwa Kronika przyszłości



Swietłana Aleksijewicz stała się moją ulubioną reportażystką (absolutnie na równi z Ryszardem Kapuścińskim) po lekturze Wojna nie ma w sobie nic z kobiety. Ten poruszający obraz wojny z kobiecej perspektywy to arcydzieło reportażu. Niemal tak samo mocny i zapadający w pamięć jest stworzony przez białoruską autorkę zbiór dziecięcych relacji z tego samego okresu: Ostatni świadkowie Utwory solowe na głos dziecięcy.

Reportaże Aleksijewicz są zbudowane w wyjątkowy sposób. Historie w nich opowiedziane to historie ludzi zupełnie dosłownie. Z rozmów ze świadkami wydarzeń pisarka wybiera najważniejsze zdania, przywołuje całe monologi. Podpisuje je imieniem i nazwiskiem rozmówców i dodaje, kim są z zawodu. Żadnych dodatkowych informacji, statystyk, opisów. Tylko ludzkie, przejmujące głosy. Często są to głosy ludzi, których nikt inny w życiu nie wysłuchał, nie pytał o zdanie.

Czarnobylska modlitwa jest reportażem wyjątkowym, gdyż jednym ze świadków wydarzenia jest
sama Aleksijewicz. Przytacza własną refleksję na temat białoruskiej katastrofy jak pozostali bohaterowie książki. O ile w poprzednich reportażach tylko dobór i zestawienie tekstów pośrednio pokazywały nam jej punkt widzenia, o tyle tutaj otrzymujemy jej bezpośrednią relację.




Czym był dla ludzi wybuch w reaktorze jądrowym w Czarnobylu? Przyczyną największych życiowych tragedii: straty bliskich, kalectwa, konieczności opuszczenia domu. Nierzadko z powodu tej katastrofy ludzkie życie zmieniało się w piekło, ciąg nieszczęśliwych zdarzeń. Dla fizyków i inżynierów, którzy stworzyli elektrownię, była to zawodowa porażka. Lekarze zajmujący się ofiarami promieniowania ponosili same klęski. Dla polityków było to wyzwanie. Dla wojska - misja. Ale najbardziej zaskoczyło mnie i nie wyobrażałam sobie, że byli tacy ludzie, dla których skażone tereny wokół zniszczonego reaktora okazały się ziemią obiecaną.

Relacje świadków tego samego wydarzenia okazują się być zupełnie różne. Nie chodzi nawet o sam sposób postrzegania katastrofy, uczucia w obliczu tragedii czy sytuację życiową, w której się znaleźli. Okazuje się, że ci ludzie żyli w ogromnym informacyjnym chaosie. Nie istniały żadne spójne komunikaty na temat tragedii, naukowcy nie byli w stanie jednoznacznie określić skali katastrofy. Nawet na wysokich szczeblach władzy, gdzie teoretycznie takie raporty powinny spłynąć, panowała dezinformacja. Działania rządu w takich warunkach sprowadzały się do bezładnych prób zażegnania kryzysu.

Znamienne jest to, jak ludzie radzą sobie z ogromem tragedii, jaki ich dotknął: bardzo często w swoich opowieściach świadkowie przytaczają dowcipy na temat katastrofy. Pomniejszanie znaczenia wydarzeń to jeden ze sposobów radzenia sobie z dużym stresem. Są też tacy, którzy zapominają, wypierają ze świadomości nieszczęście, które ich spotkało.

Czy gdyby zebrać relacje od ludzi, którzy doświadczyli konsekwencji ostatniej tragedii elektrowni w Fukushimie, otrzymalibyśmy podobne świadectwo? Sądzę, że nie. Kontekst polityczny wybuchu w Czarnobylu okazał się niezwykle silny. Wydarzenia splotły się z upadkiem socjalizmu. Wszystko miało miejsce w kraju, który bardzo dobrze pamiętał niedawną wojnę, pośród ludzi, którzy nade wszystko przekładali dobro narodu. Słowa bohater, bohaterstwo stale padają w wypowiedziach świadków. Aczkolwiek z powątpiewaniem w ich znaczenie. Białoruska mentalność i obyczajowość odegrały w czarnobylskiej historii ogromną rolę.




Mimo, że w Czarnobylskiej modlitwie nie ma głównego wątku, chronologii, a zbiór ludzkich świadectw łączy jedynie wspólny temat, trudno się od tej książki oderwać. Polecam, bo to historia najnowsza opowiedziana najdobitniej, jak to możliwe. Podtytuł Kronika przyszłości jest nieprzypadkowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę.