Wizytówką Michaela Ondaatje jest niewątpliwie powieść Angielski pacjent. Film, który powstał na podstawie tej książki niemal dekadę temu, został uhonorowany dziewięcioma Oscarami i długą listą innych nagród. W dorobku pisarza znajdziemy jeszcze zaledwie kilka innych prozatorskich tekstów, wśród nich W lwiej skórze.
Rzecz dzieje się w Kanadzie na początku XX wieku. Losy Patricka przeplatają się między innymi z historią pewnego milionera, brata się on także z uzdolnionym złodziejem. Akcja zawiązuje się w środowisku robotników pracujących przy budowie mostu, ale jej niespodziewane zwroty sprawiają, że wraz z bohaterami trafiamy także w wiele innych miejsc. Wydarzenia zdają się mieć miejsce na pograniczu jawy i snu, co powoduje, że nie do końca wiadomo, które sytuacje miały miejsce realnie (pomijając, że to fikcja literacka i w rzeczywistości pewnie żadne). Takie pomieszanie z poplątaniem odrobinę odstręczało mnie od tej lektury i męczyło.
Forma tej powieści to w moim odczuciu takie kontrastujące ze sobą obrazki. Krótkie opisy są przemieszane ze zwięzłymi, momentami nieco absurdalnymi dialogami. Opisy są kwieciste, drobiazgowe, z kolei dialogi pozbawione dodatkowych informacji, jakby wyjęte z Hemingwaya - behawioryzm w czystej postaci.
Jedną z rzeczy, którą niewątpliwie zapamiętam z tej lektury, będą kolory. Szczególnie odcienie niebieskiego. Były doprawdy ujmujące. Drugą rzeczą, która była w tej powieści wyjątkowa, było seksualne napięcie, które stworzył między postaciami autor. Praktycznie nie ma tu erotycznych opisów, a jednak to wisi w powietrzu niemal za każdym razem, gdy w tej książce mężczyzna spotyka się z kobietą (albo dwoma!).
Trudno mi powiedzieć, czy polecam tą książkę czy odradzam jej czytanie. Z jednej strony świetne opisy i błyskotliwe dialogi, z drugiej strony - niejasna, pomieszana, niespójna akcja. Dlatego wymijająco napiszę, że na pewno warto sięgnąć do Angielskiego pacjenta. Może trochę ckliwy i nad wyraz romantyczny, ale cóż. Piękna opowieść, czytałam w oryginale i byłam zachwycona. Egzemplarz sprezentowała mi najlepsza przyjaciółka, więc akurat ja już zawsze będę darzyła tą historię sentymentem.
Próbowałam kiedyś przeczytać "Divisadero", ale jakoś nic z tego nie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jej, może kiedyś do niej sięgnę. W każdym razie po przeczytaniu Twojego komentarza wpisałam ten tytuł w wyszukiwarce i ze streszczenia wynika, że imiona głównych bohaterek w obu tych książkach są podobne ;) "W lwiej skórze" - Alice i Clara, "Divisadero" - Anna i Claire. Ciekawe "zagranie" autora.
UsuńJa osobiście bardzo lubię książki wydane przez PIW w ramach Współczesnej Prozy Światowej. Wśród pozycji, które czytałem zdarzało mi się trafić również na utwory z dość nieczytelną narracją, czy zaciemnioną fabułą, ale w takich wypadkach autor zawsze w jakiś sposób rekompensował trud, z jakim wiązało się poznawanie jego prozy. Ufam, że w przypadku powieści "W lwiej skórze" będzie podobnie. Bardzo ciekawi mnie wątek robotniczy związany z powstawaniem mostu, a więc budowli która posiada b. symboliczne znacznie :)
OdpowiedzUsuńP.S. Piękna okładka.
O tak, to świetna seria! W niej wydany został między innymi Italo Calvino (lhttp://slubnaherbata.blogspot.com/2013/12/italo-calvino-jesli-zimowa-noca-podrozny.html) i "Wojna końca świata" Llosy - te książki od razu przyszły mi do głowy. To także wymagające teksty.
UsuńPS Także w ciekawych okładkach :)
Ze znanych i lubianych, do tej serii załapał się także U. Eco ze swoim "Imieniem róży" oraz Nabokov z "Darem" i "Bladym ogniem". Bardzo ciepło wspominam jeszcze "Johna Piekło" D. Decoina oraz "Makrę, czyli cenę przegranej" Ákosa Kertésza. Grzechem byłoby również nie rzec o rodzynkach z prozy japońskiej - "Futbol ery Manen" noblisty K. Ōe czy "Na uwięzi. Ballada o miłości" Y. Mishimy to dzieła z najwyższej półki (cały czas poluję jeszcze na Tanizakiego i jego "Tajemną historię pana Musashiego") :)
UsuńTo cała lista książek, których jeszcze nie czytałam (oprócz Nabokova), także wydłużyłeś moją listę "do przeczytania" :) Dziękuję za linki do recenzji!
Usuń