poniedziałek, 5 maja 2014

Witold Gombrowicz - Kronos



Kronos Witolda Gombrowicza wzbudzał ogromne zainteresowanie, jeszcze zanim zapiski ujrzały światło dzienne. Dziennik pisarza jeszcze przed ukazaniem się był już owiany legendą. Dlaczego? Autor Ferdydurke prowadził bogate życie seksualne i nie omieszkał regularnie go podsumowywać.




Kronos stanowi swego rodzaju kalendarium życia pisarza. Autor spisywał tam sprawozdania z kilku aspektów swojego życia. Zupełnie bez emocji, treściwie relacjonował postępy swojej twórczości literackiej, swoją sytuację finansową, stan zdrowia i wstrząsające życie erotyczne. Dziennik składa się w zasadzie tylko z równoważników zdań i prostych stwierdzeń. Żadnych przemyśleń, refleksji - tylko suche fakty. Bliżej temu tekstowi do książki telefonicznej niż powieści czy opowiadania. Dodatkowo, żeby w ogóle pojąć istotę większości notatek, opatrzono je ogromną ilością przypisów - tylko dzięki nim czytelnik jest w stanie połapać się, kim dla Gombrowicza są osoby, z którymi się spotyka, gdzie znajdują się miejsca, o których wspomina, etc.




To nie jest lektura, z którą obcowanie daje szczególną satysfakcję. Wręcz powiedziałabym, że to tekst dość męczący w odbiorze. Niesamowita gratka dla biografów! Dla szarych czytelników już niekoniecznie. Treść prezentuje się mniej więcej tak:
Partnerzy seksualni? Rzeczywiście pokaźna lista osób obu płci przeróżnego pochodzenia z różnych warstw społecznych;
Finanse? Lepiej, gorzej, nic szczególnego;
Twórczość literacka? Najciekawsze fragmenty w moim odczuciu, bo pokazują, jak początkowo były odbierane dzieła Gombrowicza;
Zdrowie? Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu z zaciekawieniem śledziłam przebieg i leczenie kolejnych chorób wenerycznych pisarza, a potem choroby wrzodowej, astmy (dyskutowałabym z tym rozpoznaniem), nadciśnienia i niewydolności serca, ale dla nie-medyków to chyba nie ma żadnej wartości.

Z ciekawostek, to tak, jak Sławomir Mrożek wspominał w swoich dziennikach o Gombrowiczu, tak u Gombrowicza wyraźnie zaznacza się obecność Mrożka. Aczkolwiek są to dwa zupełnie skrajne dzienniki, zderzenie dwóch absolutnie różnych form. Bardzo interesujące zestawienie, cieszę się, że do obu książek sięgnęłam w podobnym czasie.




Największą bohaterką Kronosa i szumu związanego z tą książką jest według mnie Rita Gombrowicz. To ona, jako żona pisarza, dysponowała tym tekstem i podjęła niezwykle odważną decyzję o jego publikacji jeszcze za swojego życia. Nie dość, że dziennik odsłania intymne szczegóły jej małżeństwa, to jest także pełen zapisków dotyczących rozwiązłości seksualnej jej męża. Silna kobieta, która zacisnęła zęby, dała sobie spokój z co ludzie powiedzą? i przysłużyła się historii literatury (sama będąc z wykształcenia teoretykiem literatury francuskiej i doktoryzując się z twórczości Colette!). Czy znalazłby się mężczyzna, który zdecydowałby się wydać pamiętnik swojej żony, która miałaby za sobą stosunki z dziesiątkami kobiet i mężczyzn? Nie sądzę.




Mam tylko nadzieję, że Ferdydurke pozostaje ciągle w kanonie lektur obowiązkowych :) To była jedna z najlepszych rzeczy, jakie poleciła mi przeczytać szkoła!

2 komentarze:

  1. "Ferdydurke" to dla mnie kolano i gęba - z tego co pamiętam, dwa najważniejsze słowa w książce :D Po "Kronosa" pewnie kiedyś sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, to bardzo istotne słowa w tej książce :D

      Usuń

Podpisz się, proszę.